20 kwi 2014

Wesołych Świąt!

Jakim człowiekiem bym była, gdybym nie złożyła wam życzeń świątecznych!
Tak więc, życzę każdemu wszystkiego co najlepsze. Smacznego jajka, mokrego Poniedziałku... I wszystkiego czego tam chcecie.

Zastanawiam się nad zmianą szablonu na jakiś inny. Możecie mi coś polecić? Byłabym wdzięczna. Może dzisiaj zerknę na niedokończony rozdział 3 i zobaczę co da się z tego uratować. :D
Jutro pojadę na Kapitana. Nie miałam czasu, żeby pojechać wcześniej, ale mam nadzieję, że opłaciło mi się tyle czekać! 

Cóż... Jeszcze raz życzę Wesołych Świąt!

      http://37.media.tumblr.com/fdc9877602309c723410511bbbdb25e3/tumblr_mkhl99FtKe1rdte6xo1_500.jpg 
Loki z Armią jajek i kurczaków również przekazuje życzenia!

2 kwi 2014

Witaj, żegnaj

Już tyle razy dodawałam coś w stylu "nie mam weny, rozdział będzie za kilka dni", ale muszę niestety wam coś powiedzieć. 
W moim życiu prywatnym nie dzieje się najlepiej. Cały czas choruję, ale chodzę do szkoły, bo nie będąc na jednej matematyce czuję się tak, jakby nie było mnie lata świetlne. Poza tym, moja babcia jest poważnie chora i powiem wprost, może zostało jej kilkanaście dni. Przez ten czas nie mam nawet kiedy otworzyć tej głupiej karty i po prostu nic nie dopisałam od blisko tygodnia. A wieczorami jestem zbyt zmęczona, żeby jeszcze włączać laptopa i pisać. Jeśli będę miała trochę czasu, będę coś dopisywać, ale nie obiecuję, że w przeciągu miesiąca pojawi się nowy rozdział.

Ogólnie, pomysł na tego bloga jakoś mi się wyczerpał. Mam ochotę pisać, bo założyłam sobie na początku, że będzie to pierwszy blog, który dokończę. I słowa mam zamiar dotrzymać.
Teraz działam na tym blogu:                            <KLIK, KLIK, KLIK>
Zapraszam do czytania, komentowania i obserwowania. 

Jeśli chcecie nawiązać ze mną jakiś kontakt, zapytać o coś, zapraszam:
<ASK> 
Lub piszcie na GG: 50206542

Bloga nie porzucam, nie usuwam. Jedynie zawieszam. 
To tyle z mojej strony. Do napisania!



16 lut 2014

Liebster Award + ogłoszenie

Witam!
Zostałam nominowana przez Sigyn do sławnego Liebster Award. Otrzymałam takie pytania:

1. Lubisz rysować?
2. Myślisz, że mam wstawić tu swoje rysunki?
3. Robisz sobie tatuaże henną?
4. Jakiej muzyki słuchasz?
5. Czy lubisz mandarynki? 
6. Czy lubisz psy?
7. A koty?
8. Kochasz życie?
9. Lubisz tęczę?
10. Jaki kolor lubisz?
11. Czy myślisz, że świat może być ładniejszy?

1. Lubię, mimo tego, że nie umiem. 
2. Bardzo chętnie obejrzę czyjeś prace.
3. Nie. 
4. Słucham wszystkiego. Jednak, na co dzień słucham AC/DC, SOAD, Black Sabbath i Three Days Grace. 
5. Uwielbiam. Mój ulubiony owoc. Mogę je pochłaniać tonami.  
6. Moje ulubione zwierzęta. 
7. Niezbyt. 
8. Nie. Zbyt wiele przeszłam bym mogła powiedzieć, że je kocham.
9. Lubię. Zawsze po deszczu w słoneczny dzień ją wypatruję. 
10. Niebieski, zielony i czarny.
11. Może być. Naturalnie. Tylko trzeba się postarać i robić wszystko, by było lepiej. 

Kogo ja nominuję?

http://nie-zapomnij-kim-jestes.blogspot.com/
http://moniquefitzgerald.blogspot.com/
http://askingloki.blogspot.com/
http://requiem-nemezis.blogspot.com/
http://myowndarklife.blogspot.com/ 

Jakie są moje pytania? 

1. Czytasz mojego bloga? Co o nim sądzisz? Czy muszę coś zmienić?
2. Jak trafiłaś/trafiłeś na mojego bloga?
3.  Jaki jest Twój ulubiony kolor?
4. Co lubisz czytać? 
5. Czy pomysł na założenie bloga zrodził się podczas wykonywania jakiejś czynności?
6. Lubisz zwierzęta?
7. Może masz jakiegoś pupila?
8. Jakie jest Twoje drugie imię?
9. Lubisz eksperymentować z włosami? (farbowanie, obcinanie)
10. Jak minęły ferie? (jeśli już je miałaś/miałeś)




Dziękuję za nominację! Mam też małe ogłoszenie. Z racji tego, że dla mnie ferie się skończyły, rozdział nie pojawi się tak prędko. Już na dzień dobry będę miała dwa sprawdziany i dam sobie rękę odciąć, że w czwartek profesor przywita nas kartkówką z geografii tak więc, lepiej się na nią nauczę. 
Z nowego rozdziału mam zapisane niecałe dwie strony, a chciałabym, aby było minimum pięć, więc proszę o cierpliwe czekanie. :)

5 lut 2014

2 - Jego widok

Shina, jeśli możesz, poproszę Mjolnir. ;_;
A tak chciałam jeszcze pożyć... Na początek, należą się wam wyjaśnienia. 

Pewnie zastanawiacie się dlaczego ta Stella usunęła wszystkie rozdziały i pisze od nowa... Już wyjaśniam. 
Przejrzałam sobie wszystko od początku. Zaczęłam poprawiać literówki, przecinki i kropki. Po chwili uznałam, że wszystko to co napisałam, jest napisane źle! Aż raziło oczy. Musiałam coś z tym zrobić. Tak więc, "usunęłam" wszystkie rozdziały i zabrałam się za edycję. Dopiero kilka dni temu pomyślałam sobie, że wszystko co napisałam w rozdziałach, działo się troszkę za szybko. Zdradzę wam, że miałam zamiar zeswatać Lokiego ze Stellą a Thora z Mili... Ale gdyby w rozdziale 24 lub 25 pojawił się ślub, musiałabym zakończyć moją opowieść i rozpocząć nową. A tego nie chciałam, bo planuję bloga na co najmniej 50 rozdziałów, jeśli się uda!

Przeczytałam też wszystkie wasze komentarze i dwa z nich wprawiło mnie w zdziwienie. 
Pewna osoba, napisała mi, że przestaje czytać bloga tylko dlatego, że nie dodawałam przez dłuższy czas poprawionego rozdziału i 4 strony to dla niej za mało. No przepraszam bardzo, ale ja mam także życie prywatne, które jest skomplikowane i nie mogę poświecić całego swojego wolnego czasu na pisanie. Mam bardzo dużo nauki w szkole, a liceum to nie gimnazjum, żebym mogła sobie olewać to co chcę. Jak widać, nie każdy to rozumie...

Pragnę też przytoczyć komentarz pewnego Anonima, który napisał: "I HATE YOU :CCCCCC Kończ lepiej opowiadanie z Lokim i Stellą."
Naprawdę, bardzo proszę o wytłumaczenie tego zdania, bo nie wiem czy to miało być zabawne, sarkastyczne czy miało mnie to zniechęcić do pisania. Nie wiem. Ale pragnę się dowiedzieć i słyszeć uzasadnioną krytykę. 

Jednak, bardzo dziękuję tym, którzy cierpliwie czekali na moment, w którym nowy rozdział się pojawi i nie powiedzieli złego słowa. Tacy czytelnicy to skarb!

Z mojej strony to tyle. Daję teraz drugi, zupełnie nowy rozdział i liczę na to, że więcej taka sytuacja z komentarzami się nie powtórzy. 
Proszę też o skomentowanie tego rozdziału KAŻDEGO kto czyta bloga. :) 


 *   *   *



*   *   *


        Wytężyłam wzrok i wtedy go ujrzałam.
Wpierw, pomyślałam co mam zrobić. Zostać i pomóc? Czy zamknąć drzwi i uciekać gdzie pieprz rośnie?
         Powiedzcie, co byście zrobili, gdybyście zastali postać klęczącą na środku opuszczonego domu? Pewnie zwiewalibyście stąd, byleby być jak najdalej od tego miejsca.
Na pierwszy rzut oka, nie umiałam stwierdzić, czy jest to mężczyzna, czy kobieta. Wpierw, bałam się podejść, bo nie wiedziałam co może mnie spotkać.
W sumie... Na to odkrycie skazana byłam, gdy tylko weszłam w tę ciasną i ponurą uliczkę, więc mogłam spodziewać się wszystkiego. Krew, zwłoki i te sprawy...
-Em... Hej? Wszystko gra? - zapytałam podchodząc bardzo powoli bliżej tajemniczej postaci. Gdy owa postać uniosła głowę, zauważyłam, że to mężczyzna.
-Pomóż mi... - wyszeptał. Zlustrowałam go wzrokiem i spostrzegłam, że ręce mężczyzny trzęsły się niemiłosiernie. Jego ubranie było postrzępione, a skóra, która nie była osłonięta, przypalona.
-Pomogę, oczywiście, że pomogę – odpowiedziałam klękając przy nim. - Jak masz na imię?
-Loki.
         To imię było mi bardzo znajome... Loki, Loki, Loki... Wiem! Czytałam o takiej osobie w Mitach Nordyckich. Bóg Kłamstwa, Psotnik, przyrodni brat Thora, Boga Piorunów.
Dziwne imię, nie powiem, że nie. Teraz nie zastanawiałam się nad tym, jak bardzo komiczne było jego imię, lecz nad tym, co mogłam zrobić.
-Ja jestem Stella. Chodź, wstań – powiedziałam i przyjrzałam się znajomemu nieznajomemu. Jeśli dobrze zauważyłam, miał czarne włosy, które sięgały mu ledwo do ramion. Były lekko potargane.
         Na początku, Loki nie miał zamiaru wstawać, co wyraźnie zaznaczał opierając się i wyrywając swoje nadgarstki z moich rąk, po chwili jednak dał się namówić na to, że nie zrobię mu krzywdy i pragnę mu pomóc.
-Masz jakąś rodzinę, do której mogłabym cię zaprowadzić? - zapytałam chwytając go pod ramię.
Odpowiedział mi przeczącym kiwnięciem. Nikogo nie miał? To straszne...
-Dobra. Pójdziemy do mnie. Tak? - tym razem, Loki pokiwał głową na „tak”. Dobre i to. Przynajmniej nie zrobi sobie krzywdy, a ja nie będę miała nikogo na sumieniu. Nie mogłabym żyć ze świadomością tego, że komuś stała się krzywda, bo mnie nie chciało się pomóc. Taka już niestety byłam. A widząc tego człowieka... To był istny obraz nędzy i rozpaczy.
         Na całe szczęście, Loki mógł normalnie iść. Gdy znaleźliśmy się już przy drzwiach, ten zatrzymał się niespodziewanie. Bałam się, że może zmienił nagle zdanie i wcale nie zamierza się ze mną udać. Ten jednak, wskazał na kąt po prawej stronie, w którym położony został plecak.
-Twój? - zapytałam i odpowiedziało mi skinienie. Podniosłam go i przerzuciłam sobie przez ramię. No. To teraz mogliśmy iść.
         Najpierw, uchyliłam lekko drzwi, aby sprawdzić czy ktoś „przypadkiem” nie zabłądził i nie postanowił udać się w te strony.
Wychodząc na zewnątrz, rozejrzałam się jeszcze raz dookoła i ruszyliśmy przed siebie. Po chwili, znaleźliśmy się na głównej ulicy i już zmierzaliśmy do mojego mieszkania na Brooklynie.
Zerknęłam na zegarek i zdałam sobie sprawę z tego, że zbliżała się dwunasta. Za kilkanaście minut powinnam zaczynać pracę. Nie mogłam teraz zostawić Lokiego. Byłam też zbyt roztargniona i zakręcona, i wiedziałam, że nie potrafiłabym się na niczym skupić tego dnia w pracy. Musiałam tylko zadzwonić do przełożonej i poinformować ją o nagłej sytuacji. Chyba wcisnę jej jakiś kit, o przyjeździe rodziny z daleka...
         Ten dystans, pokonałam nieco szybciej niż wcześniej. Może dlatego, że nie chciałam być zauważona i pędziłam przed siebie razem z człowiekiem, który nie wyglądał najlepiej.
Widząc mieszkanie na horyzoncie, szybko wyciągnęłam klucze, a gdy znalazłam się na progu, wsunęłam klucze w zamek i po chwili usłyszałam jego szczęk. Dłonią nakazałam Lokiemu wejść jako pierwszemu. Usłuchał, a ja zamknęłam za nim drzwi. Swoje kroki od razu skierowałam do kuchni, w celu zagotowania wody na herbatę.
Zaczęłam obserwować mojego gościa, który usiadł na kanapie, a swój plecak, który odłożyłam w biegu, trzymał teraz mocno w dłoniach.
         Oparłam się o blat stołu i po prostu na niego patrzyłam. Tak na oko, nie mógł być ode mnie dużo starszy, chociaż wyglądał bardzo poważnie mimo swojego zaniedbania i stanu chwilowej niedyspozycji.
Z rozmyślań na jego temat, wyrwał mnie pisk, który oznajmiał, że woda zdążyła się zagotować.
Zabrałam z półki dwa zielone kubki, włożyłam do ich torebkę z herbatą i zalałam wrzątkiem. Znad naczynia zaczęła unosić się para. Chwyciłam je w dłonie i bardzo powoli ruszyłam do salonu, w którym znajdował się Loki.
         Musiałam uważać, aby nie potknąć się o próg, gdy przez niego przechodziłam. Już kilka razy skończyło się wylaniem wrzątku na nogi, które ozdobione zostały małymi bliznami.
Na szczęście, obyło się bez większych przygód i po chwili kubki spoczęły na stoliku.
-Proszę – powiedziałam wskazując na herbatę. Mężczyzna nie sięgnął od razu po naczynie. Najpierw wziął kubek w dłonie, następnie wybadał jego zawartość węchem i upił łyk. Musiał oparzyć sobie gardło, bo syknął cicho.
-Uważaj. Z tego co wiem, herbata zazwyczaj jest gorąca – uśmiechnęłam się siadając naprzeciw niego na fotelu. Dopiero teraz spostrzegłam, że mój dom był strasznie zagracony. Ale nie w sposób negatywny. Na ścianach wisiało mnóstwo obrazów, na półkach i parapetach znajdowały się kwiaty, a poręcz przy schodach obwieszona była lampkami choinkowymi mimo tego, że mieliśmy początek jesieni. Bardzo pięknej jesieni w dodatku.
W kącie salonu stała sztaluga z do połowy zamalowanym płótnem. Nie umiałam malować, ale bardzo to lubiłam.
         Loki omiatał dom dzikim wzrokiem. Było w tym coś szalonego i spokojnego jednocześnie. Lustrował spojrzeniem każdą rzecz. Od fotela, na którym siedziałam, po ekspres do kawy stojący obok kuchenki, aż do schodów prowadzących na górę, gdzie znajdowała się duża łazienka i dwa pokoje. Jeden z nich należał do mnie. Drugi, jeszcze dwa lata temu, gdy moja ciotka jeszcze żyła, służył do nocowania. Teraz, stał pusty nie licząc łóżka z baldachimem, szafy na ubrania i stolika nocnego stojącego obok łóżka.
-Jak się czujesz? - zapytałam licząc na to, że w końcu raczy mi na coś odpowiedzieć. Wzruszył lekko ramionami, ale odstawił na chwilę kubek na stolik i powiedział:
-Bywało lepiej. Ale dziękuję, że pytasz. Pozwól, że dopiję tylko herbatę i idę sobie. Nie będę zawracał ci głowy.
         Jego odpowiedź bardzo mnie zdziwiła. Był w tak opłakanym stanie a nie chciał zostać chociaż na chwilkę? Nie, nie, nie. Musiałam go zatrzymać.
-Nigdzie nie pójdziesz – powiedziałam stanowczo. - Najpierw pójdziesz się wykąpać i dam ci inne ciuchy. Nie możesz tak chodzić. A resztę dnia spędzisz u mnie. Wypuszczę cię dopiero jutro rano. Nie będziesz się teraz szwendał Nie wiadomo co może ci się stać.
         Nic nie mówiąc, Loki skinął głową. Trochę łatwo poszło, ale dobre i to.
-A teraz pozwól, że pójdę do łazienki i naleję wody do kąpieli. Musisz się umyć i ubrać świeże rzeczy.
Wstałam z fotela, odłożyłam kubek na stolik i pognałam schodami w górę. Otworzyłam pierwsze drzwi po lewej stronie i od razu zobaczyłam moją czarną wannę. Mieściła się ona w prawym roku, kilka centymetrów od okna. Podeszłam do niej chwytając przy okazji kokosowy olejek do kąpieli i odkręciłam kurek z gorącą wodą. Wlałam kilka kropli olejku i już po chwili dało się czuć w całej łazience piękny zapach. Musiałam wyciągnąć z szafy jakąś bluzkę i spodnie mojego byłego... Na razie, skupiłam się na przygotowywaniu wszystkiego co potrzebne do kąpieli. Szampon, płyn do ciała, następnie balsam i ręcznik. Kładąc to wszystko na matę położoną obok wanny przystanęłam na chwilę i podeszłam do półki. Wzięłam jeszcze jeden ręcznik. Mężczyzna miał lekko przypalone ubranie i skórę, więc mogły utworzyć się rany, z których na pewno pociekłaby krew.
Tym również muszę się później zająć. Najlepiej byłoby, gdyby Loki udał się do szpitala, ale widząc jego reakcję na moją pomoc, wątpię by chętnie i dobrowolnie się tam udał. Musiałabym go wołami zaciągać, a i tak pewnie całe staranie poszłoby na marne.
         Gdy wanna była już pełna do trzech czwartych swojej powierzchni, zakręciłam kurek i poszłam na dół. Loki siedział spokojnie tak samo, gdy go opuściłam na te kilka minut.
-No. Możesz iść do kąpieli. Nie przestrasz się tylko gdy wejdę w pewnym momencie dać ci świeże ubrania. Uprzednio zapukam, więc spokojnie – powiedziałam i zaczęłam go poganiać. Zaprowadziłam go na górę i kazałam wejść do odpowiedniego pomieszczenia. Ten widok go zdziwił. Wyglądał tak, jakby pierwszy raz widział łazienkę. Oglądał każdy przedmiot, rozglądał się dookoła, a gdy jego wzrok zatrzymał się na wannie lekko się uśmiechnął.
-Masz dobry gust - oznajmił i podszedł do niej. Przejechał wewnętrzną stroną dłoni po „ramie” wanny i spojrzał na wodę.
-Dziękuję – odpowiedziałam i kontynuowałam. - Teraz rozbierz się i do wody. Rzeczy, które masz na sobie wrzuć do tego pojemnika na śmieci. Trzeba je wyrzucić. Zaraz Ci coś przyniosę.
         Jak powiedziałam, tak zrobiłam. Wyszłam pospiesznie z łazienki zamykając za sobą drzwi i udałam się z powrotem na dół. Zajrzałam pod schody, pod którymi była masa kartonów. W większości z nich znajdowały się książki, płyty DVD, płyty z muzyką... Ale w jednym, zamiast rzeczy moich, znajdowały się rzeczy mojego byłego chłopaka. Nasz związek rozpadł się zaledwie cztery miesiące temu, gdy powiedział mi, że wyjeżdża do Londynu do dziewczyny, w której się zakochał... Swoje rzeczy zostawił, a mnie szkoda było je wyrzucić. Wolałam już oddać je biednym, niż umieścić je w kontenerze. Przysłowiowo mówiąc, pieniądze poszłyby w błoto. A w tych czasach, liczy się każdy grosz. Nigdy nie wiesz, co się może stać. Nie wiesz, czy jutro nie zachorujesz, nie złamiesz nogi czy nie wpadniesz pod samochód ze śmiertelnym skutkiem. Nikt tego nie wie.

* * *

         Gorąca woda dawała ukojenie. Ale też drażniła jego skórę, która powoli stawała się czerwona. Jego Jotuńska natura dawała o sobie znać. Nie lubił tego uczucia.
         Przyjemność i ból. Te dwie rzeczy teraz odczuwał. Cieszył się też, że udało mu się zwabić dziewczynę w swoją zasadzkę. Chcąc nie chcąc, musiał poparzyć się w kilku miejscach, aby efekt był lepszy. Bolało jak diabli, ale co to jest dla niego.
Czymże jest ta drobnostka w porównaniu z tym, co przeżył spadając w otchłań... Czymże jest lekkie ukłucie bólu po tym, co zafundowali mu Chitauri...
         Niczym.

* * *

         Z kartonu wyciągnęłam czerwoną koszulę w kratkę i spodnie dresowe, które wyglądały całkiem ładnie w zestawieniu z kratą. Przykryłam resztę ubrań wiekiem kartonu i ruszyłam do góry. Zapukałam delikatnie do drzwi i uchyliłam je po chili przymykając oczy.
-Nie patrzę! Nic nie widzę! - powiedziałam wchodząc na oślep do łazienki. Położyłam rzeczy na podłodze i odwróciłam się. Wtedy otworzyłam oczy i wyszłam jak najszybciej. Mieszkając jeszcze z rodzicami, sama nie lubiłam, gdy ktoś wchodził mi do łazienki, więc jak najbardziej starałam się uszanować czyjąś prywatność.
         Zastanawiałam się, czy poczekać na niego pod łazienką, ale uznałam, że czekanie jest bez sensu. Zejdzie tylko schodami w dół i już jest w salonie. Pomyślałam, że dobrze byłoby coś zjeść. Jako, że nie miałam wybitnych zdolności w gotowaniu i potrafiłam nawet przypalić ziemniaki, zdecydowałam się zamówić pizzę.
Wygrzebałam z szuflady kartkę, a której zapisany był numer mojej ulubionej pizzerii i sięgnęłam po telefon. Kilka stuknięć w ekran dotykowy. Przyłożyłam telefon do ucha.
-Pizzeria „Nowojorski Smak”, słucham? - usłyszałam po drugiej stronie słuchawki. Od razu rozpoznałam głos Chrisa.
-Hej Chris. Stella z tej strony – zaczęłam. - Dla mnie to co zwykle. Tylko dwa razy większe.
-Stella, dawno u nas nie zamawiałaś! - odparł mężczyzna. - Naturalnie. Z sosem?
-Tak jest – skinęłam głową sama do siebie. - I duża cola.
-Się robi, szefowo. Za dwadzieścia minut masz ją w domu. Czy to wszystko? - zapytał na sam koniec.
-Tak. Wszystko. Będę czekać. Na razie wielkoludzie. Musimy się niedługo spotkać.
-Koniecznie. Na razie słońce – dodał i zakończyliśmy naszą rozmowę.
         Poznałam Chrisa podczas wyjścia na łyżwy. Nie byłam specjalnie uzdolniona w jeździe, jednak zawsze udawało mi się nikogo nie zabić, co już było sukcesem.
Tego feralnego dnia, obróciłam na chwilę głowę, żeby krzyknąć coś do koleżanki, gdy wpadłam na kogoś. Pech chciał, że moja łyżwa przecięła rękę Chrisa i musiał udać się na szycie.
Chciałam mu to jakoś wynagrodzić, więc zaprosiłam go na kawę. Z jednego spotkania zrobiło się ich kilka i wtedy dowiedziałam się, że pracuje w pizzerii, która miała bardzo dobrą opinię.
Jednak, jakże wielkie było moje zdziwienie, gdy dowiedziałam się, że Chris jest... gejem. W życiu bym go o to nie posądziła!
Był to wysoki i umięśniony blondyn z niebieskimi oczami. Miał też czarujący uśmiech. Mimo swojego umięśnienia, wyglądał jak misio, którego chciało się od razu uścisnąć.
I to właśnie o niego zazdrosny był mój były. Bolało go to, że potrafiłam bawić się sto razy lepiej z Chrisem niż z nim. Z nim, nie dało się nudzić. A gdy już człowiek nie miał na nic ochoty, uśmiechał się szeroko, łapał za rękę i ciągnął cię dalej, aż nie doszliście do jakiegoś ciekawego miejsca.
Cały Chris.
         Wchodząc do kuchni, chwyciłam laptopa. Położyłam go na blacie i otworzyłam. Gdy tylko wyświetlił mi się pulpit, kliknęłam w ikonkę, za którą ukrywał się internet. Poczta. Napisz nową wiadomość.

Droga Will!
Przepraszam, że pisze dopiero teraz, ale niespodziewanie odwiedziła mnie rodzina z daleka. Nie mogę ich odprawić widząc, jak długo musieli jechać. Czy mogłabym wziąć mały urlop na dwa, góra trzy dni? Wezmę za to trzy zmiany Emmy.
Z góry bardzo Ci dziękuję!
Stella”

         Klik! Wysłane.
Właśnie tak brzmiał list wysłany do mojej szefowej, która była także moją znajomą. Will miała trzydzieści pięć lat i była głową naszej biblioteki. Bardzo sympatyczna osóbka.
To właśnie ona poratowała mnie pracą, gdy ojciec postanowił przeprowadzić się na drugi koniec świata. Z matką, nie chciałam mieć nic do czynienia. Ona, była dla mnie osobą przegraną. Zwykłą alkoholiczką i ćpunką. To dlatego ojciec postanowił się z nią rozwieść. Miał jej dość, zupełnie tak samo jak ja. Dzień w dzień chodziła pijana. Gdy miała jeszcze pracę, nie było tak źle. Była zadbaną blondynką, niską, lecz urodziwą. Niczego jej nie brakowało. Aż pewnego dnia, zaczęła popijać sobie po jednym kieliszku, dwóch wina... Niby nic, ale z jednego kieliszka, zrobiła się jedna butelka, a za tą jedną pozostałe. Gdy przyszła pijana do pracy, została zwolniona. Wtedy zaczęła także sięgać po narkotyki. Wtedy, miała jeszcze pieniądze na życie. Teraz... Nie wiem co się z nią dzieje. I myślę, że nie chcę wiedzieć, bo jej widok mógłby złamać mi serce.
         Mieszkanie zostawił mi ojciec. Regularnie przesyłam mi umówioną kwotę, czyli dwa tysiące dolarów na miesiąc. I tak od dwóch lat. Bo właśnie wtedy ojciec się wyprowadził.
Nie było mi lekko, ale ciężko też się nie żyło. Balansowałam między tymi dwoma rzeczami, znajdowałam się pośrodku.
Nie byłam rozrzutną osobą, więc z każdego miesiąca zostawało mi około pięćset dolarów, które odkładałam do skarbonki. Nawet nie wiem na co. Może kupię sobie za to nowy aparat fotograficzny, albo pojadę na wakacje w wolnym czasie... Zobaczymy. Na razie, musiałam skupić się na moim znajomym nieznajomym, który nie wyszedł jeszcze z łazienki.
Nie martwiłam się o to, bo raczej nie otworzył sobie okna i nie wybiegł na ulicę pełną bawiących się dzieci. Wzbudziłby wtedy ogromne zainteresowanie przechodniów jak i samych mieszkańców, więc już bym o tym wiedziała. Moja sąsiadka, która mieszkała obok, była największym roznosicielem informacji na całym Brooklynie. Nie było faktu, który umknąłby jej uwadze. Wiedziała wszystko o wszystkim i o każdym.
         Po chwili, usłyszałam trzask zamykanych drzwi i kroki na schodach. Zamknęłam pospiesznie laptopa, odłożyłam go w bezpieczne miejsce, które było małym stolikiem stojącym obok kanapy i odwróciłam się.
Jego widok wprawił mnie w osłupienie.